Dla zwolenników produkcji braci Cohenów pozycja obowiązkowa i mimo iż nie oni reżyserowali ten film, to czuć że maczali w nim swe "paluchy", ot choćby bo doborowej obsadzie i to nie tylko pierwszoplanowej (nawiasem mówiąc główny Billy Bob Thornton jest znakomity!). Cały ten "fekalizm" o jakim tu mowa w poniższych wypowiedziach, "fuck'i" w co drugim Mikołajowym zdaniu, jak najbarzdziej przytłaczaja, ale widać i czuć, że nie jest to bezcelowe (jak w innych debilnych komediach) szarganie spokoju widza, ktory być moze nastawił sie na dobra, rodzinna komedie. To własnie znakomity środek (a nie cel w samym sobie), by ta sielankowa iluzje świąt (i życia) w wydaniu amerykańskim pokazać od tej gorszej, a zarazem bardziej realnej strony